Przez minione lata przyzwyczailiśmy się do nieprzerwanego i dynamicznego wzrostu gospodarczego oraz do ciągłego rozwoju naszych firm. Nie ma co ukrywać, że obecna sytuacja na rynku nieszczególnie sprzyja biznesowi.
Nasi lokalni eksporterzy – choć oczywiście nie wszyscy – odczuwają istotne spadki przychodów ze sprzedaży zagranicznej, przez co mniej pieniędzy wydają lokalnie. Konsumenci także nie są zbyt chętni do robienia zakupów w małych sklepach oraz do korzystania z usług lokalnych firm, w związku z czym ich właściciele również odczuwają spory spadek sprzedaży. Warto jednak wspomnieć, że jest również wiele firm, które nie odczuły spadku przychodów, a są nawet takie, które notują wzrost sprzedaży.
Obserwując reakcje na bieżący kryzys można wyciągnąć wniosek, że przedsiębiorcy wyróżniają się na tle pozostałych grup społecznych wybitną wręcz zaradnością życiową i odpowiedzialnością społeczną. W sytuacjach kryzysowych wyzwalają się w nas dodatkowe pokłady energii, które otwierają przed nami nowe możliwości i nowe kierunki działania. Spośród przedsiębiorców, których branże zostały zamrożone, wielu rozszerzyło swoją ofertę, wprowadzając do sprzedaży dodatkowe produkty (takie, na które jest obecnie większy popyt) lub uruchomiło dodatkowy kanał sprzedaży i komunikacji z klientami (wykorzystując Internet). Warto podkreślić, że każdy z przedsiębiorców od czasu do czasu przechodzi jakiś kryzys. Dzieje się tak z różnych powodów. Może to być utrata ważnego klienta, kłopoty w odzyskaniu należności, odejście ważnych pracowników, nietrafiona inwestycja lub zwyczajny pech. Zawsze jednak musimy sobie z takimi sytuacjami w odpowiedni sposób poradzić. Tak też jest obecnie, w czasie koronawirusowego niepokoju. Większość przedsiębiorców, z którymi rozmawiam, po prostu zakasa rękawy i intensywnie pracuje, aby ratować firmę, siebie, swoją rodzinę i swoich pracowników. Jeśli klienci i pracownicy zachowają się odpowiedzialnie, to każda firma wyjdzie cało z tego kryzysu. Nie poradzą sobie jedynie te firmy, które nie potrafiły dostosować się do nowej rzeczywistości oraz te, od których odwrócili się zarówno klienci, jak i pracownicy.
Z pomocą skierował się do przedsiębiorców również rząd. Co prawda ten sam rząd na wczesnym etapie kryzysu zamroził gospodarkę, ale trzeba przyznać, że następnie dość szybko zareagował na sygnały od przedsiębiorców. Niestety rządową pomoc w dużym stopniu zepsuła biurokracja. Zapowiedź wsparcia pojawiła się dość szybko, jednak procedury legislacyjne, spory polityczne oraz nadgorliwość niektórych urzędników spowodowały, że sama tarcza weszła w życie za późno, a co gorsza – była niejednoznaczna, skomplikowana i zbyt sformalizowana. Podobnie było zresztą z kolejnymi tarczami. Najmniej zastrzeżeń mieliśmy do tarczy finansowej PFR (szkoda tylko, że nie wszyscy poszkodowani mogli z niej skorzystać). Gdyby łatwość, prostota i szybkość decyzji była w tarczach antykryzysowych taka jak w tarczy finansowej, więcej firm i etatów udałoby się w tym kryzysie uratować – choć i tak jest na razie lepiej, niż się spodziewaliśmy. Pamiętajmy jednak, że kryzys nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Pojawiają się obawy o naszą sytuację jesienią, ale może i tym razem uda się wyjść obronną ręką.
Choć chyba każdy się zgodzi, że otrzymanie „za darmo” pieniędzy od państwa stanowiło duże wsparcie dla przedsiębiorców, to w przypadku wielu firm pozwoliło ono jedynie na pokrycie części kosztów działalności gospodarczej. Pieniądze z tarcz nie są bowiem w stanie całkowicie zrekompensować utraty przychodów ze sprzedaży. To jest – po prostu – niemożliwe, ponieważ przedsiębiorcy mają w obrocie ponad pięciokrotnie więcej pieniędzy, niż budżet państwa i ponad trzykrotnie więcej, niż cały sektor publiczny. Państwo ma natomiast doskonałą okazję, aby zaserwować przedsiębiorcom to, na co wszyscy liczymy od lat – czyli zdecydowane uproszczenie prawa i obniżenie opodatkowania, szczególnie opodatkowania wynagrodzeń. Miejmy nadzieję, że nasz rząd zorientuje się w niedługim czasie, iż pieniądze z tarcz wystarczą jedynie na kilka miesięcy, a prawdziwym wsparciem będzie powrót do prostej ustawy o prowadzeniu działalności gospodarczej (na wzór tzw. „Ustawy Wilczka”) oraz bezwarunkowe odciążenie firm od części zobowiązań podatkowych.
My – jako przedsiębiorcy – również nie wykorzystaliśmy dobrej okazji, aby zjednoczyć się i stanowczo postawić swoje warunki, oferując konkretnemu kandydatowi na urząd prezydenta nasze wsparcie w zamian za jednoznaczne deklaracje zgłaszania projektów ustaw, które sukcesywnie upraszczałyby prawo i obniżały opodatkowanie. Niestety, i tym razem nie potrafiliśmy się połączyć. Głosujemy tak jak reszta społeczeństwa. Może kolejne – szczególnie parlamentarne – wybory spowodują, że w jakiś sposób połączymy nasze siły i zwrócimy się z konkretną propozycją do komitetów wyborczych. Tego nam życzę na przyszłość, a na chwilę obecną – dużo zdrowia, odporności i wytrwałości.